SMUTKI I RADOŚCI OBJAWÓW STAROŚCI wiersz

 Wiersz Reinera Kerna “Das Alter kommt auf seine Weise” spolszczył /i uzupełnił/ Tadeusz Rejniak .

Smutki i Radości Objawów Starości 

Idę ulicą-ktoś mi się kłania
Oddaje ukłon-znam przecież drania.
Ta twarz, ten uśmiech i ten błysk w oku…
To miły facet, znam go od roku.
Jakże u diabla on się nazywa?
Dziura w pamięci. Czasem tak bywa.
Wtedy myśl smutna w głowie się rodzi.
Nic nie poradzisz, starość nadchodzi.

Z trzeciego pietra schodzę radośnie
bo w kalendarzu ma się ku wiośnie,
no i spaceru gna mnie potrzeba,
zwłaszcza, że słońce i błękit nieba…
Gdy już po parku idę alei
nagle pot zimny koszule klei
bowiem pytanie w głowie mi tkwi
czy aby kluczem zamknąłem drzwi?
W szybkim powrocie znów myśl się rodzi.
Nic nie poradzisz – starość nadchodzi.

Siedzę i czytam. Nagle myśl żywa
jakimś pragnieniem z fotela zrywa.
Robię trzy kroki, staje przy szafie
i jak to ciele na nią się gapie.
Pojęcia nie mam, po co ja wstałem,
czego tak bardzo i nagle chciałem.
Oj, coraz bardziej mi to już szkodzi,
że ta nieszczęsna starość nadchodzi.

Jadę na urlop, prasuje spodnie,
żeby wśród ludzi wyglądać godnie.
Biorę walizkę, pędzę nad morze…
lecz tam miast śledzić dziewczyny hoże,
zamiast korzystać z plażowych aktów
…czy wyłączyłem wtyczki z kontaktów?
Może dom spłonął? Strach we mnie godzi.
Tak to jest, kiedy starość nadchodzi.

Żeby nie znaleźć się kiedyś w nędzy,
zaoszczędziłem trochę pieniędzy.
W dużej kopercie, zamkniętej klejem
dobrze ukryłem je przed złodziejem.
I teraz…..już od paru miesięcy
nie mogę znaleźć moich tysięcy.
Ech, nie pojmiecie tego wy młodzi’
jak milo żyć, gdy starość nadchodzi.

Pomimo moich najlepszych chęci
nie zawsze mogę ufać pamięci.
Wiec by jej pomoc, a przez nia sobie
czasem na chustce węzełki robię.
A potem jeden Bóg wiedzieć raczy,
co który węzeł ma dla mnie znaczyć.
Choć mi się nawet nieźle powodzi
wciąż mam kłopoty. Starość nadchodzi.

Dwa razy dziennie – raz przy śniadaniu,
a potem w obiad, po drugim daniu
zażywam leki, tabletki białe:
cztery połówki i cztery cale.
Często się piekle, bom nie aniołem,
gdy w obiad nie wiem, czy rano wziąłem?
Ten gorycz klęski wątpliwie słodzi
wiedza, że oto starość nadchodzi.

Żuje kolacje – w niej polędwica
me podniebienie smakiem zachwyca.
Pogodnie dumam o tej starości,
czy ona musi nas stale złościć?
Przecież jest piękna. Masz sporo czasu.
Chcesz iść nad wodę albo do lasu,
to sobie idziesz, nikt ci nie broni.
Z łóżka zbyt wcześnie tez cię nie goni,
bowiem nie musisz pędzić do pracy
jak wszyscy twoi młodsi rodacy.

Co prawda wigor z wolna przekwita,
lecz po co wigor u emeryta?
Podwyżki pensji już nie wyprosisz,
należną gażę poczta przynosi.
Spokojnie patrzysz jak świat się zmienia,
gdy wiek ci daje mądrość spojrzenia.
Wiec wiwat starość! Niechaj nam służy,
nawet gdy trochę chwilami nuży.
Bowiem jak sadze w tym jest rzecz cala
by jak najdłużej ta starość trwała…

1 komentarz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *